W roku 284 p.n.e. państwo Yan rozpoczęło inwazję Qi, celem jego całkowitego podporządkowania. Armią Yan dowodził Le Yi. W ciągu sześciu miesięcy kampanii jego armia zajęła siedemdziesiąt miast. Państwu Qi zostały tylko dwa miasta – Jimo oraz stolica Ju.
W roku 283 armia Yan obległa bogatsze i większe z miast – Jimo. Jego mieszkańcy stawili twardy opór. Dowodzący obroną oficer zginął w czasie walk. Na nowego dowódcę wybrano generała Tian Dana. Okazał się on właściwą osobą na tym stanowisku. Zreorganizował żołnierzy w liczbie około 7000. Stworzył też skuteczny system naprawy murów uszkodzonych w czasie ataków, również swoją rodzinę przydzielił do prac naprawczych.
W rezultacie cała ludność Jimo pracowała ramię w ramię nad wysiłkiem obronnym – naprawą broni, uzupełnianiem amunicji, naprawianiem wyłomów w murach obronnych. Morale było niezwykle wysokie. Generał Le Yi przypuścił kilka kolejnych ataków. Mimo jednak dziesięciokrotnej przewagi liczebnej, nie udało mu się przełamać obrony miasta. Kierowani przez natchnionego generała Tian Dana, mieszkańcy byli niezwyciężeni.
W końcu Le Yi zdecydował się na zmianę taktyki. Postanowił przejąć miasto za pomocą okazanej łaskawości i pozyskać serca mieszkańców miasta. Celem stało się przekonanie mieszkańców Jimo, aby zaprzestali oporu i poddali miasto bez walki.
Armia Yan wycofała się więc na kilka li. Mimo jednak nadal trwającego oblężenia, Le Yi nakazał dostarczenie wody i żywności do miasta, które oblegał. Pozwolił, aby mieszkańcy mogli uprawiać swoje pola, a nawet nakazał swoim żołnierzom, aby ci pomagali w nawadnianiu pól.
Ta sytuacja trwała przez trzy lata. W międzyczasie zmarł król państwa Yan. Nowy król nie ufał generałowi Le Yi, darzył go też niechęcią wynikającą z zazdrości o pełne zaufanie jakim darzył generała zmarły król-ojciec. Król był oczywiście bardzo niezadowolony z tego, ze Le Yi nie był w stanie ostatecznie podbić państwa Qi.
Zdawał sobie z tego sprawę Tian Dan. Wysyłał on do stolicy Yan szpiegów rozgłaszających, że generał Le Yi pragnie zasiąść na tronie państwa Qi i dlatego właśnie pragnie zdobyć serca ludu miasta Jimo. Król Yan wpadł we wściekłość, gdy plotki te do niego dotarły. Zdjął ze stanowiska generała Le Yi i wyznaczył nowego, niezbyt zresztą rozgarniętego. Sam Le Yi, wiedząc że nowy król każe go natychmiast ściąć, nie wracał do stolicy, ale uciekł do sąsiedniego kraju Zhao.
Tymczasem nowy generał przypuścił kilka szturmów na oblegane miasto. Mieszkańcy wszystkie je odparli. Tian Dan starał się w swoich ziomkach rozpalić wściekłość i rządzę oporu. Jednocześnie pracował wytrwale nad zerodowanie morale napastnika. Wysłał do obozu armii Yan szpiegów mówiących, że jeśli ci będą obcinać nosy żołnierzom Qi, ulegną oni z grozy i strachu. Natomiast wykopywanie i sprofanowanie szczątków przodków skłoni ich do poddania się.
Chińczycy wierzyli, że duchy zmarłych przodków miały moc chronienia żyjących i zsyłania nań pomyślności. Stąd z wielką pieczołowitością dbano o prawidłowy pochówek i utrzymanie grobów. Zniszczenie grobowców mogło skazać potomków broniących miasta na usunięcie tych stróżów pomyślności.
Nowy generał Yan uwierzył w porady i nakazał zniszczenie grobowców i miejsc pochówku. Czyn ten napełnił serca mieszkańców Jimo palącą nienawiścią. Widok niszczonych świątyń przodków sprawił, że zapałali żądzą zemsty.
Generał Tian Dan uznał, że jest to właściwy moment na kontratak. Nadal nie mógł wygrać w otwartym boju, bowiem stosunek sił był 1 do 10. Obmyślił jednak plan. Zebrał 1000 wołów i krów. Nakazał swoim podkomendnym przebrać je tak, aby wyglądały jak smoki. Nakazał też przywiązać do rogów zwierząt ostre sztylety. Do ogonów zwierząt przytroczono suche drewno nasączone łatwopalnymi substancjami.
Pośrodku nocy żołnierze Qi otworzyli bramy miasta, a następnie pognali woły w kierunku obozu Yan. Po tym, jak podpalono doczepione wołom drewno, te ogarnięte przerażeniem zaszarżowały z pełnym impetem na pogrążony we śnie obóz.
Rozpoczęło się pandemonium – wybudzeni żołnierze Yan rozbiegli się w panice pośród płonących i tratowanych namiotów. W ciemności rozwścieczone woły wyglądały jak demony z piekieł. Zadawały rany i napełniały przerażeniem zabobonne serca zaatakowanych. W apogeum chaosu włączyli się żołnierze Tian Dana.
Generał doprowadził w ten sposób do zdjęcia oblężenia z miasta Jimo. Nie poprzestał jednak na tym. Poprowadził on armię Qi do kontrofensywy i odzyskał wszystkie 70 miast, jakie wcześniej opanowała armia Yan.
Bitwa o Jimo miał szczególny charakter. W czasie jej trwania stosowano brutalną siłę, a także próbowano perswazji i łagodności. Obaj generałowie wiedzieli, że zwycięzcą zostanie ten, kto zdoła przekonać mieszkańców do swojej dobroci. W języku chińskim pamiątką tamtych wydarzeń jest chengyu wuwangzaiJu 毋望在莒 – czyli „nie zapomnij tego, co zdarzył się w Ju”. Wyrażenie to może stanowić słowa skłaniające do walki do ostatniej kropli krwi, bądź nie poddawania się w obliczu pozornie nieuchronnej klęski. Chengyu to zostało użyte w 1952 roku przez Chang Kaj-szeka, przywódcy sił Republiki Chińskiej, które przegrawszy wojnę domową schroniły się na wyspie Tajwan. W słynnym przemówieniu miały oznaczać, że walka nie jest jeszcze przegrana i wnet nadejdzie czas powrotu na kontynent i pokonania komunistycznej armii pod wodzą Mao Zedonga.