-
Stanisław Jerzy, Myśli nieuczesane
-
„Streszczajmy się. Świat jest przeludniony słowami”. To celne motto Myśli nieuczesanych Leca wprowadza nas w świat precyzyjnych, ale paradoksalnych aforyzmów Leca, jednego z najlepszych na świecie w XX wieku, który stoi obok takich tuzów światowej literatury aforystycznej z XVII wieku jak La Bruyère czy La Rochefoucauld. Tyle, że on pisał po tragedii II wojny światowej, więc jego wizja świata i rządzących nim mechanizmów, motywów i emocji jest beznamiętnie gorzka. Ale nie tylko jej porażająca trafność przyciągnęła mą uwagę na początku lat 60 - tych, ale również Leca precyzja słowa, jego celność, coś, co w życiu każdego z nas ma lub winno mieć znaczenie w morzu pustosłowia, które świat zalewa.
„Żyjemy wprawdzie dłużej, ale mniej porządnie i krótszymi zdaniami” – wg Szymborskiej, ale dobrze by było, gdyby celna forma wypowiedzi odpowiadała dobrej merytorycznie i moralnie ( też, też !) treści. I to zafascynowało mnie w „Nieuczesanych myślach” Leca. I to zauroczenie trwa do tej pory.
-
Zebrała Maria, Pięciu braci Li
-
Zbiór chińskich bajek przetłumaczonych z rosyjskiego ich wydania i prezentujących znaczenie starych wartości życiowych, wiecznych mądrości konstytuujących ich kanon w większości kultur świata. Było wśród nich opowiadanie o dwóch konkurentach: biednym i zamożnym, startujących do ręki córki ważnego lokalnego mandaryna i mających spędzić samotnie srogą, zimową noc wysoko w górach. Syn bogatego chłopa wyposażony w kożuch, ciepłą odzież i jedzenie, odprowadzony przez służbę na nocleg w górach szybko zasnął i zamarzł. Marnie przyodziany syn biednego chłopa natomiast poszedł tam sam, wziął ze sobą tylko chiński odpowiednik kromki chleba, siekierę i rąbiąc drewno podsycał ogień roznieconego ogniska. Tak dotrwał do rana, a w nagrodę otrzymał rękę wybranki. Fazit: bez (systematycznej, konsekwentnej, upartej, wydajnej) pracy nie ma kołaczy. Podobnie : bez znajomości realiów świata, trudno o zwycięstwo. Historia ta była dla mnie zaskakującym odkryciem. Potraktowałem ją jako ważną naukę na całe życie. Z dobrym skutkiem trzymałem się jej w życiu, znajdując jej potwierdzenie w wielu późniejszych lekturach podobnych opowieści z literatury dla dzieci innych narodów świata. Wiele dziesiątek lat później w licznych kontaktach mych i mej firmy (Międzynarodowych Targów Poznańskich) z partnerami z Chin, u nich i u nas, często przywoływałem to opowiadanie, każdorazowo wywołując ich bardzo aprobującą reakcję, która przekładała się wkrótce na dobre relacje biznesowe.
-
György, Jak to rozwiązać?
-
Wspaniała książka wybitnego węgierskiego matematyka, od wojny pracującego w Stanach Zjednoczonych, prezentująca metodologię rozwiązywania zadań matematycznych, ale w uogólnieniu rozwiązywania również wszelkich innych problemów. Od czasu Pólyi tę dyscyplinę refleksji metodologicznej nazywa się heurystyką i jest to niezwykle ważna procedura postępowania z przypadku naszej konfrontacji z każdym problemem w życiu zarówno osobistym jak i zawodowym.
Zawsze fascynowała mnie logika, logiczne myślenie i matematyka, w których byłem nienajgorszy i które wielokrotnie przydawały mi się w zarządzaniu przedsiębiorstwami i instytucjami, ale dzięki książce Pólyi nauczyłem się metodycznie i systematycznie podchodzić do rozwiązywania problemów, jakie nastręczało życie w każdej jego odsłonie. Wielcy wodzowie w historii: Aleksander Wielki czy Napoleon choć nie słyszeli o heurystyce, mieli dobrych nauczycieli matematyki i precyzyjne, ścisłe umysły, które potrafiły przewidywać działania swe i przeciwników o wiele kroków dalej niż oponenci i stąd ich niezwykle zwycięstwa. Tak samo jak największy stratedzy piszący na ten temat jak Sun Zi na przykład, którzy potrafili najtrafniej usystematyzować i przyczynowo wyjaśnić determinanty sukcesu lub porażki w działania wojennych jednych przeciwko drugim. Jak to rozwiązać? Pólyi, to była dla mnie wielka inspiracja nie tylko metodologiczna, ale zachęta do przyjęcia filozofii systematycznego myślenia i działania i uczynienia z nich jedności.
-
Stanisław, Summa technologiae
-
Wybitny, kultowy dzisiaj esej futurologiczno – filozoficzny na temat przyszłego prawdopodobnego rozwoju technologii i jej wpływu na społeczny habitat ludzkości autorstwa renesansowego umysłu Stanisława Lema, odkrywający w czasach siermiężnego, gomułkowskiego socjalizmu potęgę wyobraźni wielkiego wizjonera nauki ze Lwowa i Krakowa. Lem potrafił przeczuć, przewidzieć dylematy naukowe, techniczne i wreszcie moralne i polityczne świata, którym musimy stawiać czoła również współcześnie.
Dzisiaj żyjemy w codziennej obecności wielu ucieleśnionych jego pomysłów zaprezentowanych i analizowanych w tym studium. Poza meritum tej książki przyciągnęła mnie ona ogromną kreatywnością językową autora, której tworami ozdobione są dziesiątki jego innych utworów.
Summa Lema była genialnym rozwinięciem wcześniejszego jego opowiadania z 1955 roku Czy Pan istnieje, Mr. Johns? , gdzie po raz pierwszy zarysował przyszłość przeszczepów, w tym sztucznych części, co dzisiaj jest już codziennością. W Summie Lem zarysował taką ilość hipotetycznych zdarzeń technologiczno-biologicznych, że oszołomił pierwszych czytelników. Tymczasem dzisiaj wiemy, że niemal 3/4 wszystkich jego przewidywań stało się rzeczywistością i służą dzisiaj człowiekowi.
Lem otworzył mi jak nikt inny świat wyobraźni, bez której ani ja, ani miliardy ludzi na Ziemi nie bylibyśmy nigdy byli w miejscach, w których się dzisiaj znajdujemy: społecznych, zawodowych, intelektualnych. Mieliśmy szczęście rozmawiać i żyć razem z wizjonerem.