Poziom III Hegemon i jego wasale, czyli światowy system feudalny

Brutalne reguły gry o przetrwanie

– Cesarz Emhyr var Emreis, imperator Nilfgaardu – podjął król – złożył mi propozycję… układu. Przyjąłem tę propozycję. Zaraz wyłożę wam, na czym ten układ polega. A wy, gdy mnie wysłuchacie, zrozumiecie… Przyznacie, że… Powiecie…
Rada milczała.
– Powiecie… – dokończył Foltest. – Powiecie, że przynoszę wam pokój.
Andrzej Sapkowski, Czas pogardy (rozdział 5)

Nie ma sojuszników. Są tylko wrogowie

Niech ilustracją tego, co dzieje się w pierwszych dekadach XXI wieku między Chinami a Stanami, będzie przykład zmiany globalnego hegemona na początku wieku XX. W grze o najwyższą stawkę, czyli pozycję globalnego hegemona, nie istnieje coś takiego jak taryfa ulgowa, lojalność, czy „okoliczności łagodzące”. W trakcie i tuż po II wojnie światowej Stany Zjednoczone z pełną premedytacją doprowadziły do bankructwa Imperium Brytyjskiego.

Pomoc wojskowa i finansowa dla Brytyjczyków była dozowana w taki sposób, aby przed uruchomieniem systemu Lend-Lease wydrenować lub przejąć wszystkie możliwe zasoby pieniężne i aktywa. Brytyjczycy nie byli partnerami w walce „wolnego świata” przeciw tyranii.

Jednym z epizodów było zmuszenie Brytyjczyków w 1941 roku do sprzedania amerykańskim inwestorom ich korporacji American Viscose – za zaniżoną cenę, wytargowaną szantażem. W tamtym momencie amerykański Kongres debatował nad zatwierdzeniem Lend-Lease. Innym znanym epizodem było wypożyczenie 50 starych niszczycieli w zamian za wynajęcie Amerykanom na 99 lat baz morskich na całym świecie. Ceną za wyratowanie z opresji na poziomie taktycznym było wyzbycie się zasobów strategicznych.

Finalnym ciosem, finansowym i zadanym już po zakończeniu wojny, był warunek udzielenia Brytyjczykom pożyczki 4,75 miliarda USD. Ceną pożyczki było wprowadzenie wymienialności funta. To rozbiło kolonialny system handlowy starego imperium – wcześniej brytyjskie posiadłości mogły sprzedawać swoje produkty wyłącznie za funty. Teraz cały system wymiany towarowej przerzucił się na dolara. Ale gorsze było co innego: Wszystkie kraje brytyjskiego systemu rzuciły się, by zakumulowane w czasie wojny zasoby funtów wymienić na dolary. Wartość funta załamała się1, a brytyjski rząd pozyskane pożyczką dolary musiał wydatkować na skup swoich wojennych długów.

Ta bardzo skrócona opowiastka niesie bardzo proste i jasne przesłanie. Ten, kto ma siłę, dyktuje warunki. Kto nie ma siły – popada w niewolę, a w najlepszym razie pozbawiany jest, jawnie bądź skrycie, sektorowo lub w całkowicie, suwerenności, godności i zdolności kształtowania swojego losu.

Tak było z Niemcami, odciętymi od dostępu do („od możliwości drenowania zasobów”) reszty świata. Tak było z Japonią, która – pozbawiona surowców, zwłaszcza energetycznych, budowała swoje imperium z konieczności2. Tak było, jest i będzie z niemal każdym innym narodem uczestniczącym w systemie imperialnym, czyli endemicznej dla ludzkich społeczeństw grze o przetrwanie.

Co jest grane?!

Jak to jest, że Donald Tusk, premier 38-milionowego państwa, pisze na platformie X:

Każdy, kto destabilizuje państwo polskie lub próbuje zdestabilizować sytuację na granicach, działa — bezpośrednio lub pośrednio — jako pomocnik rosyjskich służb3.

Jednocześnie lubelski sędzia Adam Rodakowski w lipcu 2025 roku uniewinnia osoby postrzegane przez znaczną część społeczeństwa za wspólników przemytników ludzi, współpracujących z reżimem Władimira Putina w czasie operacji „Śluza”, polegającej na destabilizacji państw Zachodu, naszych de facto hierarchicznych suwerenów… I to w kontekście wojny toczącej się nie między Rosją a Ukrainą, a o Ukrainę. O optymalny dla walczących stron rozbiór Ukrainy między Rosję, a będące częścią naszych suwerenów ponadnarodowe korporacje – europejskie i amerykańskie.

Jak to jest, że działalność przemytników ludzi, ewidentnie wroga nie tylko względem RP, ale i naszego „suwerena” i senior-partnera – Niemiec i Unii Europejskiej, prowadzona jest bez żadnych przeszkód ze strony „służb” odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa? Jako bonus: jakim cudem żarliwi stronnicy Izraela i polskiej diaspory żydowskiej robią wszystko, co w ludzkiej mocy, aby w Niemczech i innych kluczowych krajach Zachodu umocnić wpływy nienawidzących Żydów i Izraela islamistów i ich bazy werbunkowej: mniej agresywnych „zwykłych” muzułmanów?

Jak to jest, że Minister Obrony Narodowej może jedynie do rzeczonych przemytników powiedzieć „zastanówcie się, co robicie”, podczas gdy likwidacja m.in. polskiej podoperacji „Śluza”, a więc definitywnego zlikwidowania przerzutu strumieni migracyjnych przez granicę Polska–Białoruś, to kwestia do rozwiązania w jeden dzień?

Jak to jest, że Minister Obrony Narodowej publicznie deklaruje, że swój plecak ucieczkowy na wypadek wybuchu wojny z Rosją ma już przygotowany?

Jak to jest, że niemiecka policja podrzuca po polskiej stronie granicy kłopotliwych dla Niemiec nielegalnych „migrantów”, a polskie służby – ewidentnie posłuszne jakimś rozkazom z góry – nie robią nic, a nawet kolaborują w tej działalności, której mają, zgodnie ze swoim powołaniem, przeciwdziałać? I to przy pełnej zmowie milczenia ze strony własnych przełożonych, aż do szczebla krajowego włącznie?

Odpowiedź na wszystkie te pytania jest zasadniczo oczywista. Następuje ingerencja sił zewnętrznych, ulokowanych w feudalnej hierarchii… Gdzie? Kto wie? Powyżej nas! Pod horyzontem naszej niskiej pozycji obserwacyjnej.

Jak homeostaty geopolityczne wzajemnie utrudniają sobie życie, zakładają wędzidła i dźgają sztyletami w plecy

Precyzyjne naświetlenie zależności między mocarstwami, państwami średnimi i aktorami niepaństwowymi musiałoby zająć kilkanaście stron. Stąd poniższa analiza jest z założenia skrótowa i wyrywkowa. Ma jedynie skierować snop czytelniczego zrozumienia we właściwym kierunku. Spójrzmy na poniższy schemat:

Ryc. 1. Ideogram przybliżający logikę oddziaływań między konkurującymi homeostatami geopolitycznymi.
Objaśnienie symboli:
- duża strzałka: oddziaływanie jawnie wrogie (sankcje, działania wojenne) względem pomiotu w jakiś sposób zwasalizowanego;
- mała strzałka: oddziaływania poprzez hierarchie feudalne („wojny nieograniczone”);
- kolor czerwony (szary) oznacza to, że efektorem jest jawna struktura władzy; czarny – działania prowadzone są przez podmioty niejawne, w tym „służby” i organizacje typu Hezbollah, specjalizujące się w „wojnie nieograniczonej” czy „hybrydowej” – a agresorem jest podmiot podporządkowany lub trzymany w dole przez pana wasalnego, którego atakuje.

Dobrych kilka godzin zajęły mi próby rozwikłania kwestii klasyfikowania tych wszystkich oddziaływań wedle typów, zwrotności, gradientu hierarchii itp. Po tym wysiłku uważam, że odwzorowanie mapy tych oddziaływań jest niewykonalne!

Wynika to z tego, że część działań jest konceptualizowana i reżyserowana w rytm idei Bezforemności (pochodzącej ze Sztuki wojny), a zarazem wojen nieograniczonych, czyli chińskiej koncepcji, wedle której areną działań są wszelkie obszary homeostatycznego funkcjonowania przeciwnika. Problem koncepcyjny niech zilustrują następujące konkretne przykłady ze współczesnej rozgrywki geo-politycznej – w nawiązaniu do wydarzeń przywołanych w tym i poprzednich tomach cyklu „Oni albo my!”:

Tu należy dodać, że Polska nie jest wyznaczona jako priorytetowy cel ataku, mimo sprzyjania elity fasadowej (rządu) sprawie izraelskiej. Ta decyzja najpewniej wynika z tego, że ktokolwiek chciałby przejąć na własność Polskę, zrobi to przez przejęcie odpowiednich struktur niemieckich, które odpowiadają za zarząd kolonialny krajów w obrębie UE takich jak Polska. Może być więc i tak, że cyrk na granicy polsko-niemieckiej i wymuszenie na Straży Granicznej RP bezczynności jest efektem tego, że Niemcy – przynajmniej w tym zakresie – są już pod kontrolą decyzyjną kogoś innego niż oni sami. Do takich skrytych, wrogich przejęć wyewoluował model działania organizacji NGO, finansowanych i sterowanych przez nie wiadomo kogo.

Wycisk, jaki państwa te dały Niemcom po I wojnie światowej – rekwizycja kolonii i reparacje, był zapowiedzią nieuniknionego obniżenia rangi Niemiec do quasi-kolonii. Reparacje były więc olbrzymią motywacją do uruchomienia potężnych ideologii budujących kontrsiłę dla tego zwasalizowania i pozbawienia Niemiec siły geopolitycznej. A siły te – nawiązując do pierwotnego, artystycznego powołania słynnego lidera (wodza) niemieckiej inicjatywy antykolonizacyjnej – przemalowały oblicze Europy. Mam jeszcze coś podpowiedzieć, czy wiadomo, o kogo chodzi?

Tu poproszę o najwyższą uwagę. W tym małym żarciku, jeśli chwilę nad tym pomyśleć, tkwi niezwykle doniosła rekonceptualizacja tego, jak rozumiemy historię XX wieku.

Tu warto wspomnieć o tym, że łatwość, z jaką kartele zakupują substraty do produkcji i sam fentanyl od chińskich firm farmaceutycznych, świadczy o głębokim zaangażowaniu w ten proceder chińskich służb odpowiedzialnych za toczenie wojen nieograniczonych. Poddaj to niniejszym do przemyślenia fanom i zwolennikom BRICS jako siły uzdrawiającej pozycję państw eksploatowanych przez chmary zachodnich kolonizatorów.

Być może mentalne zdominowanie „liberalnych elit” faktycznie jest już niemożliwe do odczarowania. Świadczy o tym choćby tuszowanie przez brytyjską elitę fasadową afery z gangami pakistańskich (muzułmańskich7) pedofili. Zlikwidowanie procederu jest blokowane i przez diaspory islamskie (nie tylko pakistańskie), i przez wszystkich natywnych polityków, uwikłanych w kamuflowanie i tuszowanie tej kryminalnej działalności, realizowanej na dzieciach po dziś dzień. To tego typu uwikłania stanowią idealne haki na „zarządców”.

Tak oto wygląda tak zwana gra mocarstwowa o władzę nad światem. A w mediach eksperci-mądrale brylują i emanują wszechwiedzą w zakresie zakupu uzbrojenia, „zagrożenia ze wschodu” czy wojen hybrydowych.

Tymczasem prawdziwa wojna o władztwo nad Polską i innymi krajami Zachodu toczy się ponad ich głowami – całkowicie poza zasięgiem nie tylko oddziaływania think-tanków, które są jedynie narracyjnymi prostytutkami… w najlepszym razie. Ta prawdziwa wojna toczy się w większej części w innych płaszczyznach przyczynowości i konceptualizacji, niż te które dostępne są „ekspertom” poprzez ich moce kognitywne, percepcyjne i lojalnościowe. Również mówiąc bardzo, ale to bardzo delikatnie.

Spostrzeżenia i przykłady na wynos

A. Teoria. „Zawsze znajdzie się większa ryba”

Nad każdą kliką jest jakaś większa klika. Wynika to z prostej cechy struktur hierarchicznych, opisywanych już przez przywoływanego powyżej socjologa-wizjonera Pareto. Wcześniej powiedzieliśmy, że same struktury władzy politycznej sprzyjają generowaniu zewnątrzsterowności całego układu homeostatycznego. A w takiej sytuacji natychmiast pojawia się homeostat nadrzędny – suweren i właściciel. Jest on, mówiąc zupełnie wprost, homeostatem pasożytującym.

B. Porażająco dysfunkcjonalna natura Arabii Saudyjskiej

Dom Saudów, który rządzi królestwem o nazwie Arabia Saudyjska, ma we władaniu wyjątkowo niewdzięczny w zarządzaniu twór. Oto kluczowe spostrzeżenia i „ciekawostki”8:

Wnioski

Prawidło przetrwania wewnętrznych systemów dominacji hierarchicznej wszelkich systemów homeostatycznych:

Utrzymanie władzy przez klikę wymaga trzymania konkurencji w dole, a więc blokadę ich emancpacji i generowania władzy politycznej. Efektem ubocznym jest osłabienie zdolności obronnych przed podbojem lub wrogim przejęciem ze strony sił zewnętrznych.

Przykładem bardzo bliskim koncepcyjnie nam, Polakom, jest upadek I Rzeczpospolitej. Władza centralna była w Królestwie silnie ograniczona przez przywileje szlacheckie. Rezultatem była niezdolność państwa do konsolidacji władzy i ściągania podatków niezbędnych do wystawiania armii, w tym finansowania kosztownej artylerii prochowej, czy tworzenia stałych armii opartej na zaciągu. Inaczej, w uproszczeniu, upadek Rzeczpospolitej wynikł z systemowej, wynikającej z egalitarnej struktury hierarchicznej niezdolności władzy królewskiej do powiększania swojej dominacji kosztem szlachty.

Arabia Saudów – bo tak moim zdaniem należałoby przełożyć na język polski tę nazwę – jest państwem kadłubowym, trzymanym w dole i przez obiektywne okoliczności, i przez jej suwerenów, a więc Stany Zjednoczone i Izrael. Autonomia decyzyjna – realna autonomia – saudyjskich władców jest więc w moim silnym przekonaniu geopolityczną fikcją. Saudowie są trzymani w dole nie tylko siłą hegemonicznych potrzeb Stanów, ale niewspółmiernie potężniejszą ręką praw psychohistorii.

Konsekwencją takiego stanu rzeczy jest to, że choćby nie wiadomo jak Saudowie nienawidzili Wielkiego Szatana i Małego Szatana, to muszą z nimi współpracować. Bunt oznaczałby utratę zdolności przetrwania.

Podobną logiką kierują się bajecznie bogaci szejkowie z ZEA (Zjednoczonych Emiratów Arabskich) i inni potencjalni fundatorzy i sponsorzy islamistów realizujących plan zniszczenia Zachodu, przede wszystkim Bractwa Muzułmańskiego. Ci bajecznie wręcz bogaci sponsorzy, tacy jak władcy Kataru, ZEA czy inni, swoją prosperity i prestiż zawdzięczają temu, że Zachód istnieje i kupuje od nich ropę oraz gaz ziemny.

To z tego wynika decyzja szejków o zakazie działania Bractwa Muzułmańskiego na ich terytoriach. Bractwo i inne organizacje dżihadystyczne dążą w naturalny sposób do przejęcia kontroli nad państwami, w których prowadzą swoją działalność10. Co więcej, szejkowie rejonu Zatoki Perskiej to nie są głupi ludzie. Świetnie zdają sobie sprawę z tego, że Chińczycy mogą być tylko gorszymi panami feudalnymi niż Amerykanie.

C. Lista Epsteina

Lista ta jest hipotezowanym dokumentem zawierającym nazwiska osób należących do przedstawicieli amerykańskiej klasy politycznej, którzy mieli uczestniczyć w przestępstwach seksualnych wobec dzieci. Aktualnie (2025 rok) lista uznawana jest za efekt działań izraelskiego Mosadu, który używa jej do manipulowania i sterowania amerykańską klasą polityczną.

Kwestia jej ujawnienia jest stałym punktem programu wszelkich protestów przeciw establishmentowi w USA. Jej opublikowanie wielokrotnie zapowiadała administracja Trumpa, ale obietnicy jak dotąd nie spełniła.

D. „Świadomie robisz rzeczy, które ci szkodzą”

Czy naród zamieszkujący dane państwo może zmienić swojego właściciela, nie wiedząc o tym? Inaczej: czy można dokonać podboju w taki sposób, że kraj z jego mieszkańcami zostanie przejęty, ale zmiana nastąpi niepostrzeżenie?

To ważne pytania, ale ważniejsze jest inne: czy siłą zewnętrzną można zmusić i zhołdować klikę, a więc i ściśle symbiotycznie powiązane z nią „służby” tak, aby pogodziły się one ze zmianą suwerena? Albo szlachetnie wymusić na aktualnych władcach, aby nie trzymali dołów w bezradności, chaosie sztucznie tworzonych barier biurokratycznych? Czy możemy wspierać się nadzieją, którą w powieściowym świecie Limes inferior uosabiał ktoś, kto był silniejszy niż obecny właściciel?

Przed chwilą dłuższego namysłu nad tą kwestią warto wspomnieć o wiecznym prawidle podbojów, które wyjątkowo klarownie widać w pracy islamskich zdobywców i kolonizatorów podbijających świat chrześcijański w VII i dalszych wiekach:

Nowy władca obieca wszystko, byle tylko upozować siebie w roli wyzwoliciela.
E. Epilog ułożony przez rymującą historię

Pokój, który kupił sobie powieściowy władca z cytatu na początku tego rozdziału, trwał… niecały miesiąc.