Czytasz fragment książki Drogi wędrownych doradców. Prezentacja i więcej próbek tej książki: tutaj. Próbki audio i do czytania innych rozdziałów tej i innych książek P. Plebaniaka tutaj. Więcej rozdziałów do czytania on‑line tutaj

Rozdział 1
Taoistyczni mistycy

Protonaukowcy i alchemicy Cywilizacji Zachodniej zgłębiali zagadki świata natury rzucając jej wyzwanie. Współcześni naukowcy, kontynuując te tradycje, szukają miejsc, w których znane prawa przestają obowiązywać, w których świat działa inaczej, niż mówią ich wcześniejsze mniemania i teorie. Dzięki temu są w stanie odkryć prawa lepsze, bliższe prawdy.

Taoiści podziwiali porządek Natury. Dostrzegali w niej szereg prawidłowości. Poświęcali się ich studiowaniu, aby dostroić swoje działania i plany do rytmów Kosmosu. Taoizm nie był dociekliwy. Ponad wszystko przedkładał intuicyjną mądrość, zupełnie nie interesując się stworzeniem aparatu logiki i racjonalizmu. Te dwa instrumenty ludzkiego poznania były częścią świata stworzonego przez człowieka, a więc z zasady stały w opozycji i zaburzały harmonię Natury, jej doskonałość. Taoiści patrzyli na nie krzywo i z niesmakiem.

Dodatkowo, w chińskich społeczeństwach późniejszych wieków życie coraz silniej regulował rytuał li . Człowiek musiał w nim spełniać swoje powinności, wynikające z jego ściśle określonej i nie ulegającej zmianie. Miejsca na realizację własnych marzeń nie było. Miejsca na merytokratyczny porządek i pojawienie się drug awansu społecznego za zasługi było coraz mniej.

Taoizm był dla wielu sposobem uwolnienia się z okowów konfucjańskich norm stworzonych przez ludzi.


道可道非常道7

Dào kě dào fēi cháng dào

„Nie myśl. Patrz!” (Dao, o którym można mówić, nie jest Wiecznym Dao)

To „Nie myśl. Patrz!”8 jest słynną maksymą filozofa Ludwika Wittgensteina. Jest w moim odczuciu szalenie zbieżne z esencją taoizmu: nie próbuj zrozumieć. Ogranicz się do percepcji, obserwacji i działania. 

Bo po cóż analizować chwilowe stany świata, skoro dalece ważniejsza jest generalna zasada kierująca zmianami? A skoro ta wszechobecna zasada została już odkryta, po cóż ją roztrząsać i badać? I znów, jakże bliskie jest to słowom filozofa Wittgensteina, który swój słynny Traktat logiczno-filozoficzny przyrównał do drabiny, którą należy odrzucić po użyciu, gdyż nie jest już potrzebna.

Dla mistyków taoistycznych Dao to coś nienazywalnego; coś tak pierwotnego, że wymyka się opisom słownym. Uznali, że próby uchwycenia go w słowa doprowadzą do powstania setek interpretacji i idących z nimi zniekształceń. Myśliciele zaprzestaliby prób rozumienia całości, a bez końca roztrząsaliby nieistotne szczegóły. To trochę jak w indyjskiej przypowieści o tym, jak mędrzec wskazuje na księżyc, a głupiec patrzy na jego palec.

Taoistyczne postrzeganie zjawisk świata jako przejawów Dao jest bardzo podobne do platońskiej jaskini i cieni rzucanych na jej ścianę. Ten tzw. idealizm platoński głosi, że my, ludzie, skazani jesteśmy na poznawanie świata właśnie poprzez te cienie, które nazywamy błędnie rzeczywistością. Widzimy ledwie efekty działania sił i zjawisk. Poznawanie prawdziwego świata, a więc i wiecznotrwałej istoty bytów idealnych, jest ponad nasze zdolności postrzegania i rozumienia.

Źródło: Daode Jing 道德經 [Księga Drogi i Cnoty]; epoka Zhou. 

Niewyrażalne Dao i Księga przemian

Dao to bezosobowy ład rządzący Wszechświatem, jego podstawowy mechanizm oraz wszystkie ukryte i jawne prawidła. Wydarzenia dają się przewidzieć dzięki temu, że są to powiązane ze sobą przejawy dynamicznej równowagi przeciwieństw, tradycyjnie wyrażanej za pomocą „drabiny” dwóch komplementarnych sił – Yin i Yang.

Słynna Księga przemian, nazywana powierzchownie księgą wrób, jest instruktażem obserwacji, ale też wpływania na Wszechświat. Uczy ona za pomocą wróżb, które pomagają dostroić się do rytmu Wszechświata, w harmonii z jego prawidłami kierować ścieżkami swojego życia.

Dostrzec oscylację wszelkich zjawisk i stać się ich częścią to zrozumieć nienazywalne Dao. Dla tych, którzy dostąpią takiego oświecenia – którzy widzą, że we wszystkim można znaleźć kiełkujące lub ukryte przeciwieństwo – przeszłość i przyszłość jest otwartą księgą.

Księga nazywana jest również Księgą Starego Mistrza, w nawiązaniu do tytułu honorowego jej domniemanego autora. Inny, popularny w Polsce zapis to Tao Te Ching.


荃者所以在魚, 得魚而忘荃 

碲者所以在兔, 得兔而忘碲。 

言者所以在意, 得意而忘言。 

吾安得夫忘言之人而馬之言哉!

„Więcierz na ryby istnieje po to, aby łapać ryby; gdy się schwyta ryby, zapomina się o więcierzu.

Sidła [na zające] istnieją po to, aby chwytać zające; gdy się schwyta zające, zapomina się o sidłach.

Słowa istnieją po to, aby wyrażać myśli; gdy się wyrazi myśl, zapomina się o słowach.

Gdzież [jednak] mogę znaleźć człowieka, który zapomniał o słowach i z którym [dlatego właśnie] mógłbym porozmawiać?”.

Przekład Marcina Jacoby


得意忘言

Dé yì wàng yán

Gdy myśl została już uchwycona, możesz zapomnieć o słowach

Amerykański pisarz Elbert Hubbard powiedział: „Jak możesz zrozumieć moje słowa, skoro nie możesz zrozumieć mojego milczenia?”. 

W szczęśliwym i zgranym małżeństwie rozmowa nie jest potrzebna, aby zrozumieć odczucia lub intencje drugiej osoby. Ale nie tylko w małżeństwie można rozumieć się bez słów. Mogą to robić członkowie każdego dobrze zgranego zespołu. Może to robić, każdy, kto dzieli z kimś głębokie rozumienie sprawy czy świata. Słowa to tylko nędzna namiastka duchowego kontaktu.

Przekorny aforyzm Stanisława Jerzego Leca łączy i rozumienie bez słów, i nienazywalność głębokich prawideł Wszechświata: „Z genialnej myśli można usunąć wszystkie słowa”. Słowa są jak drabina, o której pisał Wittgenstein. Niezbędne do podzielenia się myślą, jednak na głębszym poziomie już tylko przeszkadzają. Wang Bi, słynny komentator Księgi Drogi i Cnoty, pisał: 

„Ten, kto rozprawia, sprzeciwia się wieczności (chang ); kto nazywa, oddziela to, co nazwane, od natury (ziran 自然); kto rozpatruje, biorąc pod uwagę egoistyczne cele, niszczy naturę (xing ) tego, co bada; kto usiłuje precyzyjnie uchwycić, traci kontakt ze źródłem [w którym to, co zaistniało, ma swój początek]”9.

Źródło: Zhuangzi 莊子, 南華真經 [Prawdziwa księga południowego kwiatu]; Epoka Wiosen i Jesieni.

„O kluczu, każdy w swym więzieniu, myślimy”

Nasz codzienny język jest bardzo ograniczony i ułomny. Powstał, aby służyć do wpływania na zachowanie innych ludzi, a nie aby być narzędziem w zadaniu poznania i opisania świata, którego złożoność i skale postrzegania wykraczają poza wąskie pasmo dostępne ludzkim zmysłom. Poza tym, każdy człowiek posługuje się własnym rozumieniem słów. Taki prywatny, wewnętrzny język filozofowie nazywają idiolektem.

Znaczenie słów i to, ile ze świata rozumiemy, ukształtowane jest poprzez osobiste doświadczenie, pozycję społeczną itp. „Oko widzi tylko to, co umysł gotowy jest przyjąć,” podpowiada słynny filozof Henri Bergson. I tym kulawym narzędziem chcemy zrozumieć Wszechświat. Co za arogancja.

Na pomoc przychodzą języki sztuczne, z których najważniejszym jest matematyka. Wedle słynnych słów Galileusza jest ona alfabetem, za pomocą którego Bóg opisał Wszechświat. W oryginalnym dziele Il Saggiatore z 1623 roku, czytamy:

Filozofia jest treścią tej księgi, a na myśli mam Wszechświat, który nieprzerwanie jest otwarty naszym spojrzeniom, jednak nie może być zrozumiany zanim nie nauczymy się języka, którym jest zapisany. A jest [ta księga] zapisana językiem matematyki, którego alfabetem są trójkąty i koła, i inne figury matematyczne, bez których pomocy nie sposób pojąć choć jednego słowa, a bez których błąkamy się bezsensownie w mrocznym labiryncie.

Doktryna wuwei 無為

Wei oznacza działanie niezgodne z Naturą, zakłócenie biegu spraw sprzeczne z cyklem przemian, biegiem rzeczy rządzonym przez Dao. Takie narzucanie światu woli człowieka jest niepożądane i kontrproduktywne.

My, współcześni ludzie Zachodu, nazwiemy to po prostu ekonomią działania. Jednak w kosmologii chińskiej pojęcie działania w sprzeczności względem natury prowadzi też do bardziej poważnych następstw. Działanie na siłę jest zstąpieniem z Drogi Środka.

Ta szalenie ważna koncepcja (tzw. Doktryna Środka, zhongyong 中庸) oznacza unikanie skrajności. Są one niebezpieczne dlatego, że przyspieszają lub powodują katastrofalne, trudne do przewidzenia wydarzenia. Zwiększają ryzyko i nieprzewidywalność. Przynoszą radykalne, niepożądane odwrócenie tendencji. Współcześnie takie zdarzenia nazywamy czarnymi łabędziami lub kłopotliwym w przekładzie angielskim słowem outliers. Esencją ich nieprzewidywalności jest to, że warunki do ich pojawienia się kształtowane są przez czynniki działające z poza systemu, który obserwujemy.

Trwonienie pieniędzy spowoduje biedę. Zbytnia pewność siebie przyniesie porażkę, a zachłanność – stratę. Droga Środka to umiarkowanie, niewybieganie zbyt daleko do przodu, cierpliwość niesiona życiowym doświadczeniem i rozumieniem logiki biegu rzeczy.

Ci z nas, którzy znają film Koyaanisqatsi, dostrzegą wspólny element przesłania twórców filmu i nauk taoistów. Budowa cywilizacji niesie wiele zagrożeń i z samej swojej istoty jest wyzwaniem rzuconym Naturze bez należytego zgłębienia jej praw.


道常無為而無不為

Dào cháng wúwéi ér wúbùwéi

Dao nic nie robi, a jednak nie pozostaje nic, co jest niezrobione

Dla nas, ludzi Zachodu, jest oczywiste, że aby zmienić coś w otaczającym nas świecie, trzeba wydatkować siłę. Dla taoistów jednak oczywiste jest coś zupełnie innego – zmiana zajdzie sama. Wystarczy cierpliwie poczekać. I obserwować. Wcale nie trzeba wydatkować wysiłku i przeciwstawiać się biegowi zdarzeń. „Nie zawracajcie kijem Rzeki Żółtej!”, pouczają nas chińscy mędrcy, przekornie mrużąc oczy. „Zrozumcie naturę zjawiska i jego cyklicznych zmian. Wyczekajcie odpowiedniej chwili na działanie. Dzięki temu, przy minimalnym wysiłku uzyskacie maksymalny efekt!”.

To jest ta cząstka filozofii Wschodu, która magnetycznie nas przyciąga i fascynuje. Jest między innymi samą esencją filozofii wschodnich sztuk walki. Wykorzystujemy w nich siłę nie własną, a przeciwnika. Odpowiednio ją kanalizujemy i przechwytujemy, by zadziałała na naszą korzyść. Wygląda więc na to, że za większością technik w dżudo czy kung-fu czai się nie łupanie pięścią w nos, a poważna – zapatrzona w Naturę Świata – filozofia.

Źródło: Księga Drogi i Cnoty; epoka Zhou.

Cnota De

De to zdolność, czy też potencjał, do wpływania na bieg rzeczy, a więc na przemiany Dao. Choć tłumaczone najczęściej jako „cnota”, bliżej jego znaczeniu do „biegłości”, „władzy” lub „autorytetu moralnego”.

Kultywować De to postępować zgodnie z nakazem Niebios. A strażnikami, czy też dysponentami cnoty De, byli zmarli przodkowie. Ta zsyłana z zaświatów pomyślność jest szalenie podobna w działaniu do naszej zachodniej, chrześcijańskiej Opatrzności Bożej: ten, kto popełni grzech śmiertelny, wypada spod jej ochronnego parasola.

W Chinach władcy pielęgnujący De zapewniali sobie Mandat Niebios, który legitymizował ich władzę. Niech no tylko któryś z władców zaniedba troszczenia się o przodków, którzy w tej grze rozdają karty, i przestanie być wzorem moralnym dla poddanych! Gdy na dodatek władca, gnębiąc poddanych, utraci ich przychylność, nieszczęście gotowe. Podwójny upadek moralny władcy prędzej czy później prowadzi do zakłócenia produkcji żywności i rozbicia politycznego: reżim upada, a świat ogarnia chaos. Tak właśnie domykały się słynne chińskie cykle dynastyczne.


不出戶,知天下, 不窺鏞,見天道

Bù chū hù, zhī tiānxià, bù kuī yōng, jiàntiān dào

Nie wychodząc z domu poznasz wszytko to, co pod Niebem; Nie patrząc przez okno, ujrzysz Drogę Niebios

Wiemy już, że Dao to skryty mechanizm Wszechświata, koryto, którym płynie rzeka wszystkich zdarzeń. Gdy uda się pojąć tę tajemnicę wszechrzeczy, codzienne zdarzenia ważne są jedynie z punktu widzenia uwikłanych w nie rozgorączkowanych ludzi. W dodatku są też łatwe do przewidzenia.

Kto rozumie zasady rządzące wydarzeniami, ten bez wychodzenia z domu wie, co się zdarzyło i co się dzieje. Ci zaś, którzy nie pojmują Dao, choć mają przed oczami jego przejawy, nie pojmą ani logiki tego, co mają przed nosem, ani tym bardziej ustrzec się przed nieszczęściem. Nawiązując do słów Jezusa: patrzą i nie widzą, słuchają i nie słyszą, szukają miary i nie mogą zmierzyć10

 Jezus nie był taoistą. Chyba. Stanisław Lem jednak już raczej był. Niezwykle doniosłą koncepcję, w fascynujący sposób podobną do „perełki mądrości” Mistrza Lao, najcelniej wyraził bowiem właśnie Lem:

Weźmy równanie 4 + x = 7. Mało pojętny uczeń nie wie, jak dobrać się do wartości x, chociaż ten wynik już „siedzi” w równaniu, tyle że ukryty przed jego zamglonym okiem i „sam” się ukaże po dokonaniu elementarnego przekształcenia. [...] Czy materia nie ma aby czasem „wpisanych w siebie” wszystkich swoich potencjalnych przekształceń (więc np. tego, że możliwa jest budowa gwiazd, kwantolotów, maszyn do szycia, róż, jedwabników i komet)? Wtedy, wziąwszy podstawową cegiełkę Natury, atom wodoru, można by z niego „wywieść dedukcyjnie” wszystkie te możliwości (skromnie zaczynając od możliwości syntezy wszystkich stu pierwiastków, a kończąc na możliwości budowania układów trylion razy bardziej uduchowionych od człowieka). Może tylko dziś potrzebne są teorie i modele zjawisk. Może zapytany mędrzec z innej planety wręczyłby nam w milczeniu strzęp leżącej na ziemi starej zelówki, dając do zrozumienia, że wszystką prawdę Wszechświata da się wyczytać z tego kawałka materii?11 

W tej książce mówimy o poezji. Zakończmy więc urywkiem wiersza innego honorowego taoisty, w dwóch różnych przekładach:

Świat zobaczyć w ziarenku piasku,Niebo w dzikiej roślinie,Nieskończoność uchwycić w ręku,A Wieczność w godzinie.

William Blake, Wróżby niewinności,tłumacz nieznany

Zobaczyć świat w ziarenku piasku,Niebiosa w jednym kwiecie z lasu.W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar,W godzinie – nieskończoność czasu.

William Blake, Wróżby niewinności, tłum. Zygmunt Kubiak

Źródło: Księga Drogi i Cnoty.

Świat Natury i cywilizacja

Technologiczne owoce cywilizacji to m.in. zdolność walki z chorobami i głodem. Zamienił stryjek siekierkę na kijek! Otoczeni nowoczesną medycyną i innymi osiągnięciami cywilizacji popadamy w butę. Ta pewność siebie może nas kosztować bardzo wiele. Teraz bowiem nasze życie zależy nie od kaprysów Natury, ale rozumności nas samych.

Ważną dla nas lekcją skończyła się próba zmiany egipskiej pustyni w rajski ogród. Było to po wybudowaniu tamy na Nilu w latach pięćdziesiątych XX wieku. Sztuczne nawadnianie pustyni spowodowało podniesienie się lustra wód gruntowych. Wody te wyniosły na powierzchnię zalegające pod piaskami pokłady soli, co znacznie pogorszyło plony. Uregulowanie to kosztowało miliardy dolarów. Dziś egipscy rolnicy podtrzymują wysokość plonów poprzez intensywne nawożenie. Dziś nasza żywność, także w Polsce, straciła swoje wartości odżywcze, choćby zawartość witamin zależną od obecności potasu, w zaskakującym stopniu.

Rokroczne wylewy Nilu przestały przynosić życiodajne substancje, które z antycznego Egiptu czyniły spichlerz Imperium Rzymskiego. I tu czai się niebezpieczeństwo. Uzależnienie od kaprysów klimatu i Nilu Egipcjanie zastąpili uzależnieniem od ropy, dostępu do importowanych maszyn i zagranicznych rynków zbytu.

Lao Zi

Stary Mistrz, bo tak dosłownie tłumaczy się jego imię, jest obecnie uważany za postać legendarną. Miał żyć pod koniec Epoki Wiosen i Jesieni. Jego prawdziwe imię to Li Er 李耳 – w owej epoce nazwiska Lao (to pierwszy znak w tym imieniu, nie było jeszcze w użyciu, a więc posługiwanie się frazą grzecznościową Mistrz Lao byłoby praktyką mylącą.

Lao miał pracować jako archiwista na dworze króla Zhou i wspierał władcę w zawiadywaniu państwem. Ostatecznie postanowił spędzić resztę życia w odosobnieniu i wyruszył w podróż na zachodnie pustkowia. Przewodnik towarzyszący mu w wyprawie miał go uprosić: „Skoro zamierzasz żyć w odosobnieniu, może zapiszesz dla mnie swoją mądrość?”.

Księga przenosi nas do magicznej krainy paradoksów. Większość z nich jest pozorna, jak choćby ten, że w największej sile kiełkuje skrycie rodząca się słabość. Mistrz Lao naucza o nieistnieniu przeciwieństw. Uczy nas, że aby osiągnąć jakiś pożądany stan, możemy zacząć od osiągnięcia jego odwrotności. „Aby coś zmniejszyć, wpierw trzeba rozszerzyć, aby coś osłabić, najpierw trzeba wzmocnić. Aby coś obalić, trzeba coś wynieść w górę...”. Doradza też: „ugnij się, a pozostaniesz wyprostowany; bądź pusty, a pozostaniesz pełny. Bądź wyczerpany, a będziesz wypoczęty”.

Gdyby ktoś chciał tytuł tej księgi przedwiecznej mądrości przetłumaczyć na język współczesnego wydawniczego marketingu, mógłby otrzymać: „Zaprzęgnij wzorce Wszechświata i Opatrzność Niebios do twojego sukcesu”.


Opowieść o kucharzu Paodingu12

Książę Wenhui z państwa Liang obserwował pracę swojego kucharza Paodinga, który rozbierał tusze świeżo ubitego wołu. Praca przebiegała tak sprawnie, że władca spytał kucharza: „Jakżeś doszedł do takiej wprawy?”.

Kucharz, odłożywszy nóż, odpowiedział: „Sługa twój kieruje się Dao, które wyżej stoi od wszelakiego kunsztu i sztuki. Gdym ledwie zaczął dzielić tusze, widziałem przed sobą jedynie wołu. Po trzech latach praktyki nie widziałem już wołu[, a sumę wszystkich jego kości, mięśni i organów]. Teraz poznaję je duchowo, a nie patrzę oczyma. Powstrzymałem poznanie zmysłowe, a oparłem się na naturalnej zasadzie. Mogę więc ciąć zgodnie z budową zwierzęcia”.

„Dobry kucharz zmienia nóż po roku, gdyż tnie. Mierny kucharz zmienia nóż co miesiąc, gdyż rąbie. Mój nóż ma już lat dziewiętnaście; pociął tysiące wołów, lecz jego ostrze jest ciągle niczym nowe, jakby dopiero co wyszło spod ręki kowala”.

Dodał po chwili: „Gdy jednak przyjdzie mi do cięcia bardziej skomplikowanej części, gdzie ścięgna i kości się stykają, zawsze pracuję bardzo uważnie, poświęcając całą moją uwagę, aż połać mięsiwa oddziela się niczym skiba oranej ziemi. Dopiero wtedy prostuję me plecy i z zadowoleniem kończę pracę”.

„Dobrze powiedziane” skonstatował król. „Słuchając twych słów zaprawdę nauczyłem się sztuki pielęgnowania życia”.


目無全牛

Mù wú quán niú

Nie widzieć wołu jako całości

To chengyu jest esencją opowieści o kucharzu Paodingu i oznacza tyle, co „rozumieć dogłębnie naturę rzeczy lub czynności”. Obecnie opisuje ono mistrzowskie umiejętności – i te imponujące, i te, które trudno zauważyć. Akurat to chengyu, lepiej przekazujące głębię niesinej przez siebie mądrości, nie zakorzeniło się w codziennym użyciu. Dlatego Chińczycy opowieść o Paodingu znają z frazy

庖丁解牛 Páodīngjiěniú

Paoding rozbiera tuszę wołu.

Gdy więc wskazać komuś jego mistrzowską robotę i skomentować ją frazą „Paoding rozbiera wołu,” natychmiast z wielkim zadowoleniem i szerokim uśmiechem pokiwa głową w potwierdzeniu, że sam wie, iż robi dobrą robotę.

A tak tytułem dygresji, aura mądrości, którą przekaz kulturowy zaklął w całą opowieść o kucharzu, zdaje się być przejawem trafności słynnej ewolucyjnej teorii piękna Denisa Duttona. Piękne jest dla nas wymagające nadzwyczajnego kunsztu dzieło mistrza, gdyż aprobatą, szacunkiem i podziwem społeczność nagradza wysiłek i umiejętności sprzyjające przetrwaniu i prospericie jej członków.

Źródło: Zhuangzi 莊子 [Prawdziwa księga południowego kwiatu], tłum. Marcin Jacoby; Okres Walczących Państw.

Znak jie  – rozdzielać, wyjaśniać

Pewna część znaków chińskiego pisma to ideogramy. Dzięki temu, mając wprawę, można domyślić się ich znaczenia lub stwierdzić „no tak, rzeczywiście!”. Czasami takie „wyjaśnienie” znaku jest zgodne z etymologią, czasami nie ma z nią żadnego związku. Naukę języka chińskiego, a zwłaszcza znaków tradycyjnych, można sobie uprościć „nie widząc znaku jako całości” i stosować rozmaite sztuczki mnemotechniczne oraz układać historyjki.

Znak jie składa się z trzech elementów, które same są osobnymi znakami pisma.

W wypadku tego znaku wystarczy pamiętać o opowiastce z rzeźnikiem: za pomocą noża oddziela się róg (i kości) od całego zwierzęcia.


乖人看一眼, 呆子看到晚

Guāi rén kàn yīyǎn, dāizi kàndào wǎn.

Światłemu wystarczy jedno spojrzenie, głupiec będzie się gapił do wieczora [i nie zrozumie]

Rozumienie otaczającego nas świata niektórym przychodzi z łatwością, a innym z potwornym mozołem. Jak każdą inną umiejętność, także i tę można trenować.

Jednym z aspektów zdolności poznawczych jest, oprócz testów IQ (ilorazu inteligencji), umiejętność rozpoznawania wzorców, regularności, praw, którymi rządzą się zachowania ludzi oraz świat dookoła nich. I zwierzęta, i człowiek wyposażeni zostali w umiejętność rozpoznawania tych wzorców: cech przedmiotów i zdarzeń, które powtórzyły się i znów się powtórzą.

U zwierząt i roślin rozpoznaniem zmian w otoczeniu rządzą instynkty i reakcje zakodowane w genach i warunkowane przez ich ekspresję (epigenetyka). Gdy gęś zobaczy cień orła, nie zastanawia się, tylko ucieka. Proste. Gdy roślina oświetlana jest światłem odpowiednio wydłużających się wiosennych dni – „wie”, że wiosna za progiem i może bezpiecznie wykiełkować. Tak, kochani, rozpoznawanie wzorców służy istotom żywym do przewidywania przyszłości.

Źródło: Bao Chang 鮑昌, Gengzi fengyun 庚子風雲 [Zagrożenia 37 roku]; ChRL.

Spotkanie artystów, epoka Ming (fragment)

為學日益 為道日損

Wéixué rìyì wéidào rì sǔn

Dla zdobycia wiedzy codziennie coś dodawaj, dla zdobycia mądrości codziennie coś odejmuj

Lepsze tłumaczenie, wręcz przesycone duchem taoistycznych aforyzmów, choć zbyt dalekie od oryginału, podpowiedział mi natchniony tłumacz Lech Jęczmyk:

Wiedza polega na gromadzeniu odpowiedzi, mądrość polega na uwalnianiu się od pytań.

Człowiek bardzo skomplikował sobie własny świat. Nauczył się nie widzieć przejawów Dao i żyć w oderwaniu od nich. Czyż nie zazdrościmy dzieciom tego, że w toku rozwoju nie zdążyły się wyzbyć niewinnej szczerości i nierozumienia kłamstw, nie zdążyły też nabyć obłudy?

Z drugiej strony, jakże często nie rozumiemy czegoś nie przez brak wiedzy, ale przez jej nadmiar. Albo przez Nabyte od innych ludzi przesądy i fałszywe mniemania sprawiają, że sami nie chcemy dostrzec oczywistych faktów, które dostrzega małe, niewinne dziecko. Źle jest, tak na marginesie, gdy prawdę wolno mówić tylko dzieciom i szaleńcom.

Taki zew pierwotnej niewinności przejawia się również w zachodniej kulturze. W Nowym Testamencie czytamy słowa Jezusa:

„Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 18,3).

Ten zew słyszymy w filmie Stowarzyszenie umarłych poetów. Mottem tego filmu jest credo pisarza naturalisty H.D. Thoreau, który postanowił samotnie zamieszkać w lesie z dala od zgiełku świata:

Pragnąłem żyć pełnią życia i wysysać z niego całą kwintesencję, aby wykorzenić wszystko, co nie jest życiem, abym w godzinie śmierci nie odkrył, że nie żyłem13.

W Głębiach do których trzeba się wspiąć powyższe prawidło znajdziesz, Czytelniku, zapisane językiem socjologii i psychologii. Oto skrót. W tym, jak otwieramy się na idee i koncepcje ze świata zewnętrznego, ograniczają nas wcześniej nabyte przesądy i błędne mniemania. Dodatkowo, z przyczyn uwikłania w walkę o pozycję w hierarchii, zwykle pytania formułujemy tak, aby odpowiedź rozmówcy potwierdzała jedynie już posiadaną przez nas wiedzę. Stąd myślenie naukowe stoi w tak radykalnej sprzeczności z myśleniem „plemiennym”.

Przykład. Napotkany mieszkaniec Tajwanu pytający mnie o kraj, z którego przyjechałem, zadaje całą serię pytań: „Czy jesteś z Niemiec?”, „Z Francji?”, „Z Anglii?” i prędzej zrezygnuje, co zdarzyło się wielokrotnie, niż wpadnie na to, żeby po moim kolejnym „nie” skapitulować i po prostu spytać o nazwę.

Takie pytanie wprost w wielu kulturach to przyznanie się do niewiedzy, a więc przyczyna utraty twarzy. Bez specjalistycznego treningu, który przeszli m.in. tzw. „świadkowie” w powieści Obcy w obcym kraju, oczyszczenie swojego umysłu z pytań jest często niemożliwe.

Źródło: Księga Drogi i Cnoty; epoka Zhou.

Przemierzałem świat w poszukiwaniu wyjaśnień zjawisk, których nie rozumiałem.
Skąd brały się muszle na szczytach gór.
Dlaczego grzmot trwa dłużej niż to, co go powoduje i dlaczego natychmiast po jego stworzeniu błyskawica staje się widoczna dla oka, podczas gdy grzmot wymaga czasu na podróż.
Dlaczego kamień rzucony na wodę tworzy kręgi fal, i dlaczego ptak utrzymuje się w powietrzu.
Te pytania wypełniały moje myśli przez całe życie.
— Leonardo da Vinci

聖人之心靜乎!天地之鑑也,萬物之鏡也。

Shèngrén zhī xīnjìng hū! Tiāndì zhī jiàn yě, wànwù zhī jìng yě.

Umysł mędrca jest lustrem nieba i ziemi, w którym odbijają się wszystkie rzeczy

Niechże z dwóch naprzeciwległych kart przemówią do siebie dwaj duchowi bracia, dwaj budowniczowie ludzkiej cywilizacji, oddzieleni od siebie nawzajem dwoma tysiącami lat. Od nas, dzieli tych rozmówców pięć i dwadzieścia pięć stuleci – znacznie mniej od „przodków” ze starożytnego Egiptu, którzy nauczyli się przewidywać zaćmienia słońca.

Źródło: Zhuangzi 莊子, [Prawdziwa księga południowego kwiatu].


治大國若烹小鮮

Zhì dàguó ruò pēng xiǎo xiān

Rządy nad wielkim krajem są jak smażenie małych rybek

Jeśli kucharz zbyt często odwraca smażone ryby, rozpadną się i stracą przez to swój cieszący oko wygląd.

Doktryna niedziałania, wuwei, była promowana przez wędrownych mędrców. Ich pracą było wspomagać władców w poszukiwaniu możliwie efektywnej doktryny lub zestawy technik rządzenia państwem. W ideale do tego zadania doktryna wuwei przyjęła postać maksymy „sprawuj rządy poprzez dostrojenie się”:

wu wei er zhi無為而治

Aby osiągnąć pożądany stan państwa, urzędnicy powinni ograniczyć ilość praw do niezbędnego minimum. Należy unikać nadmiernej ingerencji w życie ludu. Władca nie powinien też wtrącać się do działań podległych sobie urzędników.

No proszę! Wyszło na to, że w kwestii ingerencji państwa w gospodarkę taoiści byli zwolennikami szkoły chicagowskiej. Albo i – o zgrozo! – austriackiej czy nawet laissez faire.

Źródło: Księga Drogi i Cnoty.

  1. 7 Sentencje recytowane w językach chińskich czytelnik może odsłuchać na stronie internetowej książki chiny.pl/sentencje.

  2. 8 Cytat za: Ludwig Wittgenstein, Dociekania filozoficzne, tłum. B. Wolniewicz, Warszawa 1972, (66).

  3. 9 Laozi, Księga dao i de z komentarzami Wang Bi, WUJ 2006, s. 17.

  4. 10 Mt 13,13-14 oraz Mk 4,12. Parafraza oparta na Biblii Tysiąclecia, Wydawnictwo Pallotinum, Poznań 2012.

  5. 11 Stanisław Lem, Summa technologiae, Wydawnictwo Lubelskie, Lublin 1984, s. 154.

  6. 12 Zupełnie jak w zamieszczonej w Starożytnej mądrości chińskiej opowieści o starcu, który traci konia, imię Paoding ma długą i skomplikowaną historię. Pao to kucharz, a Ding to nazwisko rodowe. Należałoby więc je pisać „kucharz Ding”. Ale współczesne słowniki identyfikują całą frazę „paoding” jako nazwę powszechną - kucharza.

  7. 13 Walden, czyli życie w lesie, (tłum. Halina Cieplińska, Rebis, Poznań 1999, s. 143.